poniedziałek, 6 lutego 2012

Pierwsza komoda

Miałam taką starą komodę paskudną z brw w okleinie brązowej drewno-niby-podobnej. Chciałam ją sobie wstawić do gabinetu, ale mąż zaoporował że będzie straszyć zza drzwi nawet, co skłoniło mnie do wzięcia jej w obroty, bo przecież nic nie tracę nawet jak nie wyjdzie!

No więc postanowiłam że korpus będzie biały, a szuflady w dwóch kolorach jasnoszarym i grafitowym. Zaopatrzyłam się w białą farbę, pigment (co zabawne, jak poprosiłam w sklepie z farbami białą akrylową do drewna tikurilli, to pan zapytał: "a do tego czarny pigment pewnie?" Wszystkie laski malują na szaro najwyraźniej :)) pędzle, papier ścierny i nawet rękawiczki gumowe (ale wolałam się pobrudzić artystycznie), mąż pojechał na trzydniową integrację, więc w spokoju sobie dłubałam w garażu przez dwa wieczory. Ze trzy, góra trzyipół godziny mi to zajęło ;)


Gałki są najlepsze z możliwych wybranych w LM, nie byłam do nich przekonana, ale fajnie pasują. Na zbliżeniu widać mazy - na początku chciałam to szlifować, ale lenistwo wygrało i jeszcze dorobiłam do tego teorię że to teraz wygląda jakby to było pomalowane drewno :) Ale faktem jest, że komoda nabrała szlachetności, aczkolwiek już gorzej wyglądać nie mogła...

1 komentarz:

mała sztuka pisze...

super komódka wyszła ... :D