niedziela, 25 sierpnia 2013

Sukienia na zamówienie

Zamówienia przyjmuję tylko od Córci, a ta zażyczyła sobie żółtej sukienki. Bo to jej ulubiony kolor. I to od kilku ładnych miesięcy, więc długo faktycznie :)

Myślę sobie: żółta? Taka blada? No ale blada nie jest - od razu wiedziałam z czego ją uszyję: z pięknej bawełny w odcieniu kaczego żółtego w połączeniu z żółtą drobniutką krateczką vichy oraz lamówką w żółte paski. Do tego (ponieważ kupiłam jej wcześniej śliczne granatowe lakierki w tesco) pasek granatowy w żółte kwiatuszki, który bardzo ożywia tę żółtość.

Sukienka megaprosta, szyta tak samo prawie jak ta w granatowe kropeczki, tyle tylko że marszczenie dołu jest nieregularne. Sama radość, godzinka maks na uszycie czegoś takiego - jak się nie ma biustu, to szycie jest takie proste! Czyli że coś za coś ;)



Nawet ładnie mi się tu wszył zamek (tzn. jak na moje niskie samostandardy):


A marszczenie takie totalnie nieuładzone:


W przeciwieństwie do starannie rozmierzonych kontrafałdek (tak to się nazywa?) w kropeczkowej elegantce:


Elegantka to może i jest, ale uprasować się zapomniała...

Tu aranżacja wraz z paskiem kwiatkowym i słodziutkimi sandałkami też z tesco - no bo tu mam najbliżej, a ubranka dla dzieci są całkiem niezłe, to czemu nie? ;)


Albo w wersji bardziej jesiennej:


I w końcu na żywym obiekcie (a żywy to on jest, jak widać - fruwa dookoła kolumny z kuzynką) widać wyraźnie, czego się Dorci nie chciało: dziergać patek na pasek i ów występuje nie tam gdzie być powinien:


W sumie więcej fotek, niż to warte dla takiej prostej sukienusi, ale to jest właśnie to, co lubię: mała rzecz, a cieszy, nie frustruje, nie wyczerpuje emocjonalnie i nie zabiera tony czasu...

Oczywiście obie tkaniny i lamówka pochodzą z mojego sklepu z tkaninami :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Candy w House of Cotton

Zapraszam Was na candy na blogu mojego sklepu :)
http://blog.houseofcotton.pl/2013/08/letnie-candy-w-house-of-cotton.html

wtorek, 6 sierpnia 2013

Chrzciny Tymiorka

Były już wprawdzie jakiś czas temu, ale aura taka sama cały czas, to się może nie zorientujecie w opóźnieniu tej relacji :)


Pogoda dopisywała od dawna, więc postanowiliśmy urządzić Tymkowe chrzciny w ogrodzie, tzn. na tym obszarze zachwaszczenia, który kiedyś (hopefully) ogrodem się stanie. Kamil spędził ze 3 dni na koszeniu chwaściorów ręczną kosiarką i zużył 1000m żyłki... Pożyczyliśmy stoły, namioty, wypożyczyliśmy zastawę, a ja uszyłam m.in. 17 metrów bieżących obrusa i 26 serwetek. Z wrażenia zapomniałam zrobić zdjęcie stołów przed najazdem gości, ale tu mniej więcej widać jak było:


Obrusy z mojego sklepowego materiału bawełna błękitna kratka i serwetki z bawełny niebieska łączka, które miały spiąć zieloność namiotów.


Wyszło ładnie i swobodnie, atmosfera mimo zjazdu dwóch rodzin nie mających wiele wspólnego była bardzo przyjemna i myślę że w restauracji nie byłoby tak miło.

Ale z czego jestem najbardziej dumna, to ubranko do chrztu Tymiora, które samodzielnie byłam skroiłam i uszyłam! :) Bez żadnego wykroju (jakoś w Burdzie tylko garniturki do komunii mogłam chłopięce znaleźć, czyli letko za duże...), pierwszy raz w życiu szyłam marynarkę, kołnierzyk, wszywałam też rękaw po raz pierwszy, w zasadzie spodnie też pierwszy raz szyłam, ale to akurat prościzna (chociaż nawet tu się pomyliłam, mimo że na spodnie akurat wykrój miałam :))). Szyłam na bazie jego T-shirta (wymiary) i marynarki męża (rozkminiałam na niej, jak są w ogóle kołnierzyk i klapy marynarki uszyte).

Wybrałam moją bawełnę w drobniutkie granatowe paseczki, ale wyszło nazbyt poważnie, więc doszyłam kieszonkę z czerwoną chusteczką, a ponieważ nie mogłam znaleźć ładnych czerwonych guziczków, to po prostu zwykłe na nóżce oblekłam tą samą czerwoną bawełną:


Widział ktoś kiedyś spodnie w kant na gumce? :)))

I tak się prezentował mój mały chrześcijanin:


Taką minę naburmuszoną jak na ostatnim zdjęciu miał na wszystkich zdjęciach grupowych w różnych konfiguracjach (rodzice, chrześni, dziadkowie i permutacje)... Ale za to polewanie głowy skwitował tylko krótkim: "hm" :)