sobota, 8 grudnia 2012

W podziękowaniu

Dla wspaniałej Sikoreczki zrobiłam w podzięce za Tymusiową i Ninusiową karteczkę-pudełko serduszka z inicjałami jej Synów i wianek w (podobno) lubianym kolorze fioletowym, to i Wam pokażę, kto jeszcze nie widział ich u Niej:





Zależało mi na tym, żeby przesyłka dotarła do Sikorki na Mikołajki, a oczywiście totalnie oderwana od rzeczywistości jestem i 5-go myślałam że jest 4-ty... A jak się zorientowałam, to nie poszłam z dziećmi na spacer, tylko siadłam do maszyny, bo kurier zamówiony na 16, a ja w pupie totalnej... Oczywiście maszyna jak zwykle wyczuwa kiedy się spieszę i najwyraźniej ją to stresuje, bo zawsze wtedy rozpoczyna swoje pętelkowania i wciągania materiału wrrrr... A Tymoszek się obudził o 15:30 i już coraz bardziej się niecierpliwi, Ninka mu co chwilę podaje smoka, a on nim pluje i woła: jeść!

W końcu za 5 czwarta udało mi się skończyć i nawet zdjęcia pyknąć ;) i nagle dzwoni kurier że nie może się dostać bo domofon nieczynny... No to otworzę bramę ręcznie: a tu pupa, bo domofon nieczynny też u mnie... Ok, to wyjdę przed dom i otworzę pilotem - szkoda tylko że już ciemno i nie widzę czy się otwiera, a bramy są u mnie dwie: na działce i na początku 100-metrowej drogi wewnętrznej no i właśnie tę chcę otworzyć. No w każdym razie rżnę głąba, to zdążę jeszcze zapakować tę paczkę ;) Za chwilę dzwoni znowu, że się brama nadal nie otwiera. Naprawdę? To niech pan mi teraz mówi czy się otwiera i próbuję jeszcze raz. Ale pupa nadal, bo się nie otwiera, a Tymuś już wyje na całego. Ninka - oaza cierpliwości, o jaką nikt by jej nie podejrzewał - nadal próbuje go ukołysać i mówi: ciii bjaciszku - kochana jest normalnie.

No to co robić - idę w stronę bramy, w końcu się uda. Ale droga dojazdowa jest zakrętaśna, w związku z czym muszę dojść za połowę, żeby mieć znowu bramę w zasięgu. W końcu facet mówi: otwiera się. Ok, biegnę z powrotem do dzieciów: Tymek nadal wyje, a Ninka zaczyna się już niepokoić. A facet dzwoni: zaczęła się zamykać.... Fuck, musiałam jeszcze raz za dużo kliknąć. Dobra: biorę paczki pod pachę i biegnę do niego, żeby się już nie pitolić z tym pilotem. Wrzucam mu do szoferki i naginam z powrotem do moich opuszczonych dzieci. Dumna jestem z Ninki, w końcu trochę się rozpłakała, ale i tak była dzielna bardzo!



No, ostatnio ciągle Was oszukuję jakimiś nie-robótkowymi postami, to w końcu coś "zaliczyłam". I się rozpisałam w dodatku :) A skoro tak, to Was jeszcze uraczę dzisiejszym zdjęciem trzytygodniowego Tymusia z mamusią :)


7 komentarzy:

ystin pisze...

super wyglądacie! Tymek słodki, Mama śliczna! no i fajnie zobaczyc cię "realnie"♥ a Twoje szyjątka oczywiscie świetne!

Ania Arbuzowa pisze...

Oj jaki słodki Bobas! Super! Uwielbiam takie dzieciątka! Ale podziwiam za cierpliwość :) Ja bym chyba ze stresu wykorkowała :) Super prace!

sikorka pisze...

Po pierwsze miło Was poznać twarzą w twarz ;D

No i mam wyrzuty ... Mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczyło a za paczuszkę z przesłaną z serca dziękuję :D Każdy wchodzi i pyta skąd to mam ;D No więc się chwalę :D

Serdecznie pozdrawiam, a Ninkę ściskam za dzielność ;D

ruda pisze...

Sikorka to taki Dobry Anioł - mojej Zosieńce też kartkę zrobiła powitalną na świecie.
A Twój Tymek bardzo podobny do mojego bratanka - też Tymka też taki młodziutki jeszcze.
W każdym razie chodzi mi o to, że serca piękne. Tkaniny w sklepie też fantastyczne i obiecuję, że się wreszcie odważę pogodzić z maszyną i kupię!

spod igły pisze...

Jak miło zobaczyć autorkę postów:)

ale przygody miałaś podbramowe:)) dobrze, że się udało i kurier nie odjechał w siną dal:)

zakrecona kurka pisze...

Nie mogę... jaki on słodki...

Ania Ploch pisze...

:) Szybko liczę że mój Jaś jest jakieś 4 tygodnie starszy i rozumiem Twoje zachwyty ;) Pięknie szyjesz! Życzę Wam cierpliwości i uśmiechu codziennego!