Właśnie się wygrzebuję z choroby, toteż wszystko rozgrzebane leży, bo nic mi się nie chciało... nawet odpalić laptka i poczytać Wasze blogi, więc naprawdę było źle! ;)
Ale żeby nie było że nic nie ma, to pokażę Wam broszkę, jaką sobie uszyłam jeszcze przed chorobą na podstawie tutka Agei oczywiście z groszkowego lnu, a jakże!
Mama zabrała Paskudkę na spacer, to się zabieram za kończenie tych cholernych poduszek na krzesła i chwilkę chyba muszę odpocząć od groszkowego lnu... ;)
9 komentarzy:
☼ jeszcze focia, jak się Owa w grochy brocha prezentuje na Tobie, co? Mnie groszkami zasypywać możesz bez umiaru ;)*
wyszła super - i ten guzik (albo i dwa) no bajka!
Dwa guziki, akurat fajnie pasują, nie?
Kuuurde nie mogę gotować jak szyję: zdarzyło się Wam kiedyś przypalić rosół?.... Musiałam zrobić zamiast tego błyskawiczną pomidorówkę z kostek rosołowych i włoszczyzny w proszku, bo zaraz wraca Mała ze spaceru, a jak wróci mąż i zobaczy że nie ma zupy to ohohoho! ;)))
Wyszła świetnie, guziczki super pasują;) co do gotowania, to ja się nawet nie zabieram jak szyję albo dziergam bo spalone jak nic;)Pozdrawiam
broszka w naturalnym klimacie. będzie pewnie uniwersalnie pasować
Super! A mnie się jeszcze te groszki nie znudziły, wręcz przeciwnie :D
dużo zdrówka:) cieszę się, że tutek pomógł:)
superowa i w dodatku w kropki...
Aaaaa! spróbowalam zrobić sobie kwiatki i mało mnie szlag nie trafił! Jak zrobię zdjęcia to pokażę u siebie. Co za klątwa, te kwiaty!
Twoje bardzo zacne! i eko :D
Bo Ty tylko takie skompliczone formy robisz, kwiatki są za proste dla Mistrzyni Ortalionu po prostu ;)
brocha super... ja to nawet jak nic nie robię to przypalam...cmoki!
Prześlij komentarz